Witam wszystkich. Będzie trochę o życiu, codzienności i szyciu, czyli mojej odskoczni od wszystkiego co smutne. Zapraszam.

czwartek, 1 sierpnia 2019

Mów mi Rysiek...

Ryśka spotkałam w szpitalu kiedy trafiłam na oddział pulmonologiczny, z zapaleniem płuc.  Rsiek przyszedł do mnie zajżeć, gdyż w ciężkim stanie trafiłam do sali nr.13 zarezerwowanej dla odizolowanych przypadków. Tak na prawde nikt nie chciał mnie na żadnym oddziale i dopiero ordynator pulomonologii się nade mną zlitował.  Jestem bardzo wdzięczna dr. Mierzwie za to, że zgodził się po 6godzinach na sorze podjąć się leczenia. Do dziś jestem jego pacjentką.
Rysiek miał 50 lat i mieszkał w Wieluniu. Miał żonę i trójkę dzieci. Nikt do niego nie przyjeżdżał ze względu na odległość. Rysiek był kiedyś kierowcą tira ale zachorował. Miał raka płuc z przeżutami do mózgu. 😞 Leżał na oddziale i chodził na radioterapię. To był nawrót choroby.  Na sali z Ryśkiem leżał jeszcze jeden Pan, który miał robione planowane badania w związku z przebytym rakiem. Obaj Panowie byli bardzo mili i zaglądali do mnie.
Kiedy po antybiotyku podniosłam się z łóżka rownież do nich zaglądałam. Kiedy drugi Pan poszedł do domu Rysiu przychodził sam. Opowiadał o swoim życiu i rodzinie, chorobie i pytał o mojego syna itp.
Kiedy wychodził martwił się o mnie, że zostanę sama i nie będzie miał kto ze mną porozmawiać. Pytał czy dam sobie radę.
Rysiu pojechał do domu, a ja zostałam jeszcze parę dni na oddziale.  Bez niego nie było już nikogo kto chciałby ze mną rozmawiać. Czułam się bardzo źle i obco. ☹ Na szczęście wyszłam do domu i Rusiu czasem się odzywał. Pisał co u niego. Ostatni raz skladałam mu życzenia na swięta Bożego Narodzenia a on odpisał, że są kolejne przeżuty, że to już koniec.
Pisałam mu żeby się nie poddawał i obiecałam, że napiszę mu jak mała się urodzi.
Milenka urodziła się pod koniec lutego.
Napisałam o tum Rysiowi, pisałam jeszcze parę razy... ale Rysiu już nie odpisał 😔
Nie wiem kiedy umarł i gdzie, niestety... mam jednak nadzieję, że nie był sam.
Tak jak ja nie byłam sama dzięki jego życzliwości i dobremu sercu. Był wtedy moim ANIOŁEM.

CZĘSTO MYŚLĘ O RYŚKU, JESTEM MU WDZIĘCZNA.
To niezwykłe, że nieznane osoby mogą być Ci wsparciem w potrzebie. Stają się wtedy naszymi aniołami.
Nie ważne kim jesteś, nie musisz dokonywać wielkich czynów. Czasem wystarczy dobre słowo aby stać się czyimś ANIOŁEM.
WYSTARCZY BYĆ DOBRYM CZŁOWIEKIEM.

3 komentarze:

  1. Aniu, dobry człowiek spotkał dobrego człowieka.. Ważne, że Ty wyszłaś z choroby, bo przecież masz dla kogo być WAŻNĄ :) A Rysiek też się nie poddawał i na pewno bardzo docenił to, że poznał Ciebie :) I pewnie teraz czuwa nad Tobą :) Kochana życzę Ci dużo zdrowia, pozytywnego nastawienia, uśmiechu :) Pozdrawiam ciepło, Aga :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Życzę Ci kochana wielu takich Aniołów na Twojej drodze. Niech te anioły sprawią, że życie będzie choć odrobinę lepsze. Odzywaj się czasami. Ściskam Cię mocno!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że jeszcze zaglądasz tu od czasu do czasu, nadal Cię pamiętam i mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku. Odezwij się :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za przybycie do ANINKOWA i pozostawienie komentarza :)